3.02.2016

Bezsłowie...

Dzisiaj blogerskie tłumaczanki...
Czasami jest tak, że mało ma się do powiedzenia.


Pierwszy miesiąc 2016 za nami. Jakoś tak się złożyło, że masa ludzi kultury a zwłaszcza muzyki, szczególnie mi bliskiej odeszło. Wspomniany przeze mnie Glenn Frey, Dawid Bowie czy Bogusław Kaczyński, tenor (proszę uciec od pejoratywnych skojarzeń politycznych, nie tędy droga).

Pełna petarda.
Nawet nie wiadomo kiedy te 30 dni minęło.
Dużo zmian, dużo nowości. Nowy zespół, chór gospel, firma, stanowisko w pracy....
Trochę większa narośl na brzuchu znacząca, że coraz bardziej zaczyna się kolekcjonować , a nie palić kalorie.

Mimo to, nieustanna radość.

Przychodzi luty i jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle odpływa entuzjazm. Pewnie każdy z nas tak ma.
Nie ubłagalny życiowy sinus.

Znajomi kupują mieszkanie, wprowadzają się do niego. Za chwilę powszednieje im to, zaczynają się przyzwyczajać i entuzjazm gaśnie.

Ktoś inny bierze ślub i też na początku fajerwerki.
Potem nagle barwy się mieszają i te jaskrawe zaczynają blednąć.
Trzeb ciągle je barwnikiem dopalać.



I u mnie też jakoś tak ciężko pozbierać myśli. Wykrzywić usta w łuk.
Może to intensywne ćwiczenia (opona się sama nie zmieni na letnią).

Może trochę stresu.



Całe szczęście. Że gdzieś tam na końcu doliny tego sinusa widać wzniesienie!

Krótko bo krótko , a na koniec skromny wiersz. Moj własny.

Odwieczne prawa fizy i majmy
Już niejednemu włos zjeżyły
bo sam Herkules, choć pełen siły
rady nie dał, nie ukrywajmy
Jakimś to boskim jest takim planem
że mimo chęci uchylenia nam nieba
to w trudach nam hartować się trzeba
by swego losu być mężnym panem

i po radości gdy szał opadnie
nie pozostaje nic dokładnie
gdy całkiem kiepsko w sercu czy głowie
by znieść cierpliwie także ...bezsłowie.

2 komentarze:

Wylej swój własny gniew!