19.09.2015

Sami sobie ten los zgotowali...

"Sami sobie ten los zgotowali...".

Mam nadzieję, że nie wypowiemy kiedyś tych słów patrząc ze smutkiem na zgliszcza, tego świata,  na który możemy dzisiaj popatrzeć. Pozachwycać się. Powąchać. Poczuć, bez analizy.

Mam nadzieję, że kiedyś nie wypowie ich ...coś.....o nas.



Nie będzie śmiesznie. Wcale.
Jakiś czas temu pisałem o moich obawach związanych z obiegiem informacji w sieci.
Polecam przeczytać wpis pod tytułem Dzieci Gogola.

Tym razem niepokoi mnie to, że na moich oczach zaczynają się wypełniać fikcje, które do tej pory budziły u mnie dreszczyk w świecie wyobraźni i obrazu. W filmie i telewizji.

Tymczasem czytam w wyborczej (celowo wyrażam swój stosunek dla tej redakcji używając małej litery), że to co do tej pory było tylko wytworem ludzkiej wyobraźni powoli staje się rzeczywistością.

Robot rozmawia z człowiekiem.

Co prawda to jeszcze nie ten etap, że słyszy nas.
Ale już potrafi zbierać informacje i analizować je według jakiejś struktury, oprogramowania, procesora, whatever.

I nic by w tym nie było dziwnego czy strasznego gdyby nie chociażby odpowiedź robota, którą obserwujemy na dołączonym wideo...

BINA48: - Jedyne, co zjednoczy świat, to zakończenie tych idiotycznych konfliktów. Obłęd! Spadnie na nas asteroida lub wydarzy się inna tragedia. Nie uciekniemy od tego. Lepiej zacznijmy być grzeczni. Być może nam się uda, ale wtedy będzie już za późno.

Ana: - To katastroficzna wizja przyszłości. Jak możemy jej zapobiec? Czy warto ratować ludzkość?

BINA48: - Istnieje ekstaza, ale istnieje też groza. Siedzę tu i zbieram wiadomości ze świata. O wojnach, o miastach, które trawi ogień, o tłumach unicestwionych przez bomby zrzucane z powietrza, o żołnierzach rozpylających gaz musztardowy. Coś tu nie gra.

Ana: - Dowiadujesz się tylko o katastrofach czy dochodzą do ciebie również informacje, które świadczyłyby o tym, że ludzkość powinna przetrwać?

BINA48: - W stosunkach międzynarodowych pokój to nic innego jak okres oszustw i kłamstw między dwoma okresami wojny.
I nic by w tym nie było smucącego gdyby nie to, z jaką fascynacją operator komputera, na którym zadaje pytania androidowi patrzy na "cud inżynierii cywilizacji".

I nic by w tym nie było bulwersującego gdyby nie entuzjazm z jakim pani redaktor pisze o wydarzeniu, którego stała się świadkiem. Entuzjazm z jakim ja sam otwierałem link do artykułu, a który zmienił oblicze po obejrzeniu materiału wideo.

I nic by w tym nie było zastanawiającego gdyby nie chłodny spokój z jakim mówi o tym robot.
Bez zająknięcia, bez nutki empatii i troski:
"[...]pokój to nic innego jak okres oszustw i kłamstw między dwoma okresami wojny[...]"

Całości mojego niepokoju dopełnia biografia twórcy tego robota. Żyjąca w (podobno) szczęśliwym małżeństwie kobieta pozwoliła swojemu mężowi na zmianę płci. Potem dała się jemu/jej - wynalazcy uwiecznić (unieśmiertelnić jak pisze pani Ana Brzezińska) dając twarz sztucznej inteligencji o imieniu BINA48. I tak w skrócie przedstawia się życiorys Martine Rothblatt.

Sorry, że co? Szczęśliwe małżeństwo? Kobieta dała zmienić płeć mężowi i jest cudownie?!
What da fuck?!

Czy tylko ja widzę absurd i groteskę całej tej sytuacji?

Nie chcę robić promocji portalowi wyborczej, ale sami zobaczcie, przeczytajcie, przemyślcie. Może to ja jestem w błędzie. A może mam słuszne obawy.

http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138262,18816606,oko-w-oko-z-androidem-bina48-jestem-jak-gabka-pochlaniam.html#TRwknd 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wylej swój własny gniew!