13.05.2015

Nie skasuję!

Doczekałem się spełnienia biblijnych słów w moim życiu.
„[..]powstanie brat przeciw bratu[...]”.

Zaczęło się od Biedrony i Jej komentarza. Teraz już wiem B., że wszystko było ok i nie było możliwości unieważnienia głosów z mojej komisji.

Potem ....w mojej rodzinie pojawił się głos, że to wielki wstyd, że wyszedłem z poczekalni w trakcie gdy inni czekali na status swoich dokumentów wyborczych.

Prosił mnie (ten głos) żebym usunął wpis z bloga (Wściekły Polak po wyborach...), bo to tylko wstyd i świadectwo złego przykładu.

A ja nie zamierzam go skasować.

Powiem jeszcze więcej.

Przykre być czarną owcą w rodzinie. Trochę się już przyzwyczaiłem.
Ale nie czas na schodzenie na tematy poboczne i jakieś użalanie się.

Pisałem, że wyszedłem z poczekalni i nie chciałem czekać na potwierdzenie, że w moich dokumentach wszystko się zgadza.

I nie twierdzę, że postąpiłem szlachetnie.

Ale w dalszym ciągu uważam te opisane przeze mnie wydarzenia za jedną wielką farsę.
To, że ludzie tam obecni chcieli czekać (nie wszyscy, oprócz mnie było paru śmiałków).
Że godzimy się na takie (niesprawne) funkcjonowanie kluczowych momentów życia obywatelskiego.
Że dajemy się zepchnąć w chaos i dezinformację. Że króluje fuszerka i pseudorzetelność oparta o mnożenie druków i podpisów, które koniec końców trafią do kosza. W najlepszym przypadku na półkę na kilka lat.

Że niby zgodziłem się na to podejmując się tego zadania?

Jasne....

Nie mówiono nam, że będziemy musieli (przewodniczący komisji) czekać po parę godzin aż dokumenty, które dostarczymy będą jeszcze wiezione w inne miejsce (sztabu Krajowej Komisji Wyborczej), sprawdzane i w razie błędów przewiozione z powrotem. Tu poprawione i znowu przewiezione do KKW w zupełnie innym budynku. Do ponownej weryfikacji.

Tego dowiedziałem się przez telefon od mojego łącznika z biura wyborczego we wtorek rano, kiedy pytałem co można z tym bajzlem zrobić. Kiedy pytałem jak to można zmienić.
Nie mówię o tym, że zapierałem się rękami i nogami przed zostaniem przewodniczącym.
Ale za mało asertywności i nacisk organizatorów skłoniły mnie do tej decyzji.

Dalej.

Dostałem podziękowania od mojej łączniczki z biurem wyborczym. Dołączone były do nich ogólne uwagi co do formalności i rozliczania się po głosowaniu. Okazuje się, że w wielu wypadkach komisje były niedoinformowane albo wprowadzone w błąd.

Bo np. informatycy drukowali dla nas kopie protokołów z głosowania ze wszystkimi danymi.
Okazuje się, że robili to niepotrzebnie. Tym, co trzeba było zrobić było wydrukowanie oryginału, podstemplowanie go, złożenie podpisów i skserowanie w kilku kopiach. Mowa o kserokopiach była na szkoleniu. Tylko niejasne były informacje czego i w którym momencie.

Niemniej jednak często odsyłano nas do wytycznych. A w tych wytycznych nikt nie mówi o kserokopiach, a jedynie o kopiach, więc trudno żeby nawet ten biedny informatyk pamiętał co jest co.

Mógłbym tak pisać i pisać.

Na prawdę przykro mi , że dostałem burę (choć liczyłem nawet na mocniejsze konsekwencje) podczas gdy kluczowym problemem jest bałagan, nieczytelność i niedorzeczność mechanizmów wyborczych. 

Tutaj niewiele odzewu spotkałem. Widocznie to jest wygodny system, bo już ktoś za nas go ustanowił i po co wkładać jakikolwiek wysiłek w zmiany.

Chciejmy to zmienić.

Proszę.

3 komentarze:

  1. Ja tez uważam, że to wszystko jest mega źle zorganizowane. Dostrzegam K. bezsensensownosc biurokracji o której piszesz. Nie chodziło mi o zruganie Cię za wyjście a bardziej o uswiadomienie niewiedzy konsekwencji:-) cieszę sie, że skoro glosy juz były policzone i nie mogły zostać unieważnione to nie stales potulny jak baranek i postawiles na swoim wychodząc cieszy mnie tez ze chcesz cos zmieniać i pokazujesz jak to wygląda od środka. Absolutnie nie kasuj wpisu !!!
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie to trochę denerwuje, że zachowałeś się jak dzieciak.
    Ja wiem, że tak nie powinno być, że się czeka tyle czasu. Ja wiem, że papierokracja itd... Ale czy Twoje wyjście coś faktycznie zmieniło na lepsze? Powiedziałeś "A" zostając przewodniczącym, czy nie wypadałoby tego doprowadzić do końca? Nawet kosztem kilku godzin snu? Wyobrażasz sobie sytuację, w której wszyscy tam na miejscu robią tak jak Ty?
    Czy Twoje wyjście dało temu wszystkiemu jakiś porządek? Albo przyczynek do zmian?
    Masa rzeczy jest które warto zmienić. Ale zamiast trzaskać drzwiami, zamykać się w pokoju i wyrzucać gniew w internecie, można zrobić w tym kierunku coś konstruktywnego. Chyba, że chodzi faktycznie tylko o to by wylać tę żółć w eter.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że moje wyjście dało przyczynek do zmian. Wkurzyło mnie to tak mocno, że do tej pory czuję te emocje i mam zamiar przekazać swoje uwagi wyżej. Mam nadzieję, że to początek zmian.
    Nie wiem co by było gdybym siedział do końca.
    I owszem, postąpiłem jak dzieciak, nie boję się jednak o tym powiedzieć podpisując się własnym imieniem i nazwiskiem.

    I właśnie trudno mi sobie wyobrazić sytuację, że wszyscy wychodzą.....ALE BARDZO BYM TEGO CHCIAŁ!!!
    Żałuję, że nie miałem na tyle odwagi, żeby wyjść na środek i wysunąć mały speech do tłumu pytając czemu pozwala się tak eksploatować. Można przecież to wyeliminować, a mimo to nie są to pierwsze wybory gdzie tak to wygląda (pytałem).
    Ale nikt nie chce nic z tym zrobić. Bo tak już jest.....Bo tak ktoś ustalił. Po co się interesować i wysilać, prawda?
    A nawet jeśli tylko wylewam żółć w internecie, to może ta żółć trafić na kogoś kto ma siłę przebicia i pomysłową głowę, a dzięki temu dostanie inspiracji by działać....

    Nie mam wszystkich odpowiedzi.
    Zachowałem się jak dzieciak, ale tylko dzieci mają odwagę mówić szczerze.
    Tylko one mają odwagę patrzeć na coś po swojemu, a nie tak jak to przyjęli umownie dorośli.

    OdpowiedzUsuń

Wylej swój własny gniew!