12.09.2016

Prawdziwy gniew


To jak bardzo jestem wpieniony na życie, świat i siebie przekracza moje pojęcie. Nie wiem czy jestem uprawniony/godny by móc powiedzieć ludzkie pojęcie.


Czuję się nieprzygotowany do życia jak jak jak... no właśnie jak co?!

Nic mi nie przychodzi na myśl i normalnie pewnie bym się silił na jakieś błyskotliwe porównanie. Zamiast tego jest czysta żółć.

Na prawdę to kurwa po prostu przykre czuć w wieku 30stu lat, że smutek i niezrozumienie o co w tym wszystkim chodzi i jak to ogarnąć tymi i tak już wyżyłowanymi 10% możliwościami mózgu dominuje ponad wszelkie bodźce życia.

"Jak żyć ?" możnaby zacytować rodaka, który wystrzelił w stronę byłego premiera.

No właśnie...."JAK ?", pytam się!
Czy to ja coś robię nie tak? Czy to rzeczywistość nie jest taka  jak być powinna?

Nakręca się moja prywatna spirala gniewu. Nie widzę końca.

Wkurza mnie wszystko. Serio. Nawet to, że coś mnie wkurza.

Każdy pomysł na wyjście z tego wydaje się zły. Jednocześnie każdy wydaje się dobry, ale za chwilę wkracza totalne poczucie bezradności i niewiedzy.

Bo co w końcu należy robić? Wrzucić na luz? Przestać walczyć? Zająć się tylko tym co przyjemne?

No co? No co, do cholery?

Próbuję być rozsądny, szukać pozytywów.

Wcielam rozwiązania typu "jutro też jest dzień", "nic na siłę".

A cały czas w środku coś mówi "Nic tak nie osiągniesz. Inni zarywają noce, wypruwają flaki żeby gdzieś dojść. Czy to jest Twoje staranie?".

Przykład.

Tyję, z roku na roku.
Co z tego że sporo się ruszam.
Ćwiczę zaciekle 2 tygodnie (w trybie 3 razy na tydzień) pokonując trudy zakwasów i zmęczenia.
W końcu dopada mnie totalny wyczerp i robię pauzę bo już nie mogę albo trzeba jechać na weekend. Whatever. Potem nie mogę zebrać się do ćwiczenia bo ciężko, boli itd.
Zabieram się do ćwiczenia ... i co? I boli i wcale nie chce przestać.
I wkurzam się na wszystko dokoła. Tymbardziej, że ruch nie uspokaja moich hormonów, tylko je podkręca.
I jak znaleźć złoty środek?

Nie wiem na czym stoję. Nie wiem jak chwycić się i co jest tym czego powinienem się chwycić.

30 pieprzonych lat i mam wrażenie, że wcale nie mądrzejszy, ale jeszcze głupszy niż kiedykolwiek.

Kawał życia poświęciłem żeby robić coś dobrego.
Teraz po prostu brakuje już nie tylko sił czy czasu, ale też chęci.
Przede wszystkim chęci. Skąd je do diaska wziąć? I jak żyjąc w przeświadczeniu ogólnej porażki wyjść na plus?

Niby się podnoszę żeby toczyć kolejny bój, ale jakoś wszystko jest coraz bardziej rozmyta.

Chwilo nie trwaj.  Emocje opadnijcie? (Tylko czy to jeszcze emocje czy już beznadzieja constans?!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wylej swój własny gniew!