27.01.2015

Urlop, ataku śniegu, wolność

dzięki Meg za pomoc z tym tekstem!

....poranek. Dzień jak każdy... ale co ja plotę?! Jak to jak każdy? Drugi dzień urlopu. Mojego. Długo wyczekiwanego. Nowa pula. Moja prywatna ewolucja i nowa epoka. 26 dni urlopu na rok. Zatem może jeszcze raz od początku.
...poranek. Urlopu dzień drugi, jak każ...
nosz k#@!a. Jaki każdy?! Zapisz sobie i Ty!
Nie jak każdy i niech poniższe kilka linijek będzie dowodem.
Życie nie jest nudne. No, chyba, że takie wybierasz!

(Bardzo) niespiesznie wstaję z łóżka. Zupełnie inne tempo przybieram na mojej pierwszej porannej trasie. Można by rzec ścieżki zdrowia. Zatem Pendolino do łazienek i niestety nie królewskich. Paweł zwykł mawiać „honorowe oddanie moczu”. Nie wiem czy takie honorowe, ale konieczne jak na przedstawiciela gatunku homo-kociembus [sapiens] (dla czepialskich homo-kociębus [podkreślam sapiens]).
I tu pewna niespodzianka. Moje jeszcze nie do końca otwarte oczy oślepia blask z okienka.
Zajęte. Damn! Nic nowego, szczerze mówiąc. Bez lamentu świętokrzyskiej baby - wiążemy mentalny supełek i pędzimy do kolejnej stacji. 

Klik, cyk, bezszelestny przepływ elektronów z gniazdka, szmer czajnika, brzdęk kubka.
Metaliczny świst łyżeczki, syp-szur proszku.
„Kawa, moja wspaniała kawa”. Tu cytuje rapera Łonę. Oczywiście jeszcze „wodociągi” nie udostępniły starego ładunku dla rzeszy bakterii w rurach, ale poranna porcja kofeiny być musi!
A tu nagle „BACH!”. Znów po oczach. Suprajs! Za oknami biało. Wrocław do tej pory jakby przegapiony przez królową zimę, przynajmniej w tym roku. Nie dała zimnolubna dama zarobić szpecom, którzy odgarniają z dachów biały puch. Szkoda! A tu taki feler. Sorry, taki mamy klimat.
Fajnie – nie fajnie. Snieg zaatakował znienacka Ciekawe, który to raz w dziejach zima znów zaskoczyła drogowców. Jeszcze ciekawsze: kiedy drogowcy (znowu) zaskoczą zimę?
Niby biało, ale termometr pluje w twarz nadziei na białe szaleństwo.... +2oC.
Mija parę godzin. Świat uboższy w śnieg, ja bogatszy w komputerowe kuku na muniu. Ale również  w kilka minut (obiecującego) materiału wideo. [Czy ktoś ma choć blade pojęcie ile trwa przygotowanie dobrze (jak na amatorskie awarunki i umiejętności) 6-minutowego klipu?]
Miałem wrażenie, że trwało to przynajmniej 6 wieków.

Szybki spacer. Krótkie rendez-,vous z czarnym kuzynem śniegu i bliskim krewnym temperatury dodatniej – błotem.
Przemierzam czas i przestrzeń chcąc przewietrzyć głowę. Nad Odrą praca wre. Panowie w kaskach uwijają się całkiem zręcznie nad budową tamy, deptaka itd.

Idę dalej – pani z psem mówi do telefonu (max volume):

 - [...]no tak, te jajka to już chyba w cipkę się zmieniły.

Serio!
Ot zamiast „Dzień dobry TVN” to mam audycje „Gender w śródmieściu”.
A ja kroczę dalej. Dla jasności nie moje krocze. To całkiem bez zmian.
Od urodzenia ten sam zestaw, choć już dawno wyrósł z rozmiaru S.
....Tak więc ja idę dalej. Kolejne roboty budowlane, tym razem drogowe. Tuż za nimi czeka majestatyczny pan Archi Tortura. Znaczy się budynek wrocławskiej architektury PWR (studenci mawiają architortura, stąd konotacja -> Arczi Tortura). Zaprasza mnie jegomość na odwiedziny parku innego zacnego pana – Tołpy. Ten już nosi autentyczne nazwisko. Ale nie o niego chodzi. Zaproszenie zatwierdzone. Leżo (tak leżo, nie pasuje? Trudno) jeszcze kępy śniegu. Ale zdaje się, że zaraz przegrają pojedynek z kępami trawy....
Kilkanaście minut później jestem już bez butów i kurtki w swoim pokoju.
Po drodze jednak dopadła mnie refleksja. Nie tak niespodziewanie jak ten dogorywający biedaczek śnieg. W każdym razie wyobraźcie sobie, że odważyła się do niego nawiązać.
A juści, że niecna, prawdaż?
Tak sobie myślę. Rok 90-ty. Wolność. Wtedy szczyt moich możliwości przedstawiała pusta pielucha na koniec dnia. Teraz sprawy są nieco bardziej rozwojowe. Chodzi mi o to, że to może i nawet dobrze, że nie mam żadnej empirycznej wiedzy z lat przed tą przełomową datą. Nie mam wspomnień z tego co było drzewiej. Za komuny mianowicie. Ale z tego co wszystkie wróbelki ćwierkają, to na pewno nie było git.
Zróbmy skok w czasie. Do dzisiaj. Stocznie nie nasze (nie polskie), Telekomunikacja nie nasza (kto wie co te paryskie lordy paczom i słyszom przez twój fanpak hade). Zakłady przemysłowe też poszły w piz... Ba, nawet jedna z naszych dum narodowych poszła. Panowie co zaznajomili nas z "zimnym Leszkiem", przeszli w ręce zagranicznych inwestorów.
Dalej, zielone światełko na wystawienie pod młotek dostał sam Kasprowy!
Ten Kasprowy (Wierch baranku). Już nie będziesz dupeczki wiózł z inicjatywy rodaków.
Popularna tatrzańska kolejka linowa i grunty związane z nią pójdą do jakiejś obcej kieszeni.
Lada dzień do lasu nie będzie można skoczyć na szybką jedynkę albo awaryjną dwójkę.
Snajperka może Ci cztery litery odstrzelić i co wtedy? No jeszcze na szczęście tego nie ma, ale wszystko na to wskazuje, że losy Lasów Państwowych też są już przesądzone.
A przecież 3 mln Polaków wybrały bardziej zachodni zachód i też pracują na rzecz właśnie jego, a nie swojego zachodu.

I czyż wspomniana wolność nie jest jak ten śnieg?

Mimo wszystko ja kontynuuje mój wyborny urlop z muzyką i twórczym spędzaniem czasu na pierwszym planie. Romans ten póki co nie zapowiada wyprzedaży żadnego majątku na rzecz zagranicznych inwestorów. W dodatku daje dobre owoce. Chociażby wziąć należy mój powrót do świata niepodzielnie rządzonego przez znak i akapit.
Fin. (sprzedałem przynajmniej zakończenie, idąc za narodowym trendem; klasyczny „koniec” ogłaszam zatem sprywatyzowanym).

Ps. Czy odrobina barszczu dla przyprawienia sosu do pizzy to naprawdę takie faux pas?
Ale to już inna opowieść...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wylej swój własny gniew!